|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ajcek
Dołączył: 07 Mar 2006
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kalisz
|
Wysłany: Wto 18:20, 05 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Cytat: | I znów się czepnę O jakich środkach czy figurach retorycznych mowa? |
Abruptio, quaesitio notae, interrogatio, saltus duriusculus, passus duriusculus, suspiratio, itp. Polecam skrypt AM w Gdańsku o muzyce baroku. Tylko ostrzegam, że trzeba czytać ostrożnie, bo autorzy czasami wypisują wręcz niemożliwe bzdury. Ale rozdział o figurach jest ok.
Cytat: | Skoro kompozytor stosuje jakieś "chwyty specjalne", które mają uzupełnić utwór, same niosą jakąś treść, bądź są czegoś symbolem, to pewnie chciałby, żeby potencjalny słuchacz je odkrył? |
Zapewne. Ale nie wszystkie środki są do słyszenia - niektóre służą do oglądania w partyturze.
Natomiast jestem zdania, że jeśli nie wiadomo czy coś jest zabiegiem retorycznym czy nie (100 taktów w glorii), to neleży zakładać że nie jest. W przeciwnym wypadku można się dopuścić nadinterpretacji, a stąd już tylko krok do niesłusznego uznania baroku za epokę przerostu formy nad treścią.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Raczek
Dołączył: 02 Gru 2006
Posty: 553
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Poznań
|
Wysłany: Śro 7:16, 06 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Cytat: | jestem zdania, że jeśli nie wiadomo czy coś jest zabiegiem retorycznym czy nie (100 taktów w glorii), to neleży zakładać że nie jest. W przeciwnym wypadku można się dopuścić nadinterpretacji, a stąd już tylko krok do niesłusznego uznania baroku za epokę przerostu formy nad treścią. |
Też jestem podobnego zdania... choc z drugiej strony są ludzie którzy zajmuja sie zawodowo analizowaniem muzyki. Jak ktoś siedzi w baroku przez większość swojego życia, studiuje traktaty i partytury to jestem w stanie mu zaufać i uwierzyć że 100 taktów coś oznacza Oczywiście staram się zachować wrodzony krytycyzm w tej kwestii
A barok epoką przerostu formy nad treścią był... i to w nim lubię najbardziej
|
|
Powrót do góry |
|
|
jurgens
Administrator
Dołączył: 19 Lis 2006
Posty: 1634
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Ożarów Maz.
|
Wysłany: Śro 8:12, 06 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Raczek napisał: |
A barok epoką przerostu formy nad treścią był... i to w nim lubię najbardziej |
Tu się nie zgodzę. Wydaje mi się, że następna epoka przyniosła przerost formy nad treścią. Jak się porówna barok z Mozartem, to zaryzykowałbym stwierdzenie, że barok był kwintesencją treści
|
|
Powrót do góry |
|
|
Raczek
Dołączył: 02 Gru 2006
Posty: 553
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Poznań
|
Wysłany: Śro 8:27, 06 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Odpowiem tak... nie wyobrażam sobie jakiejkolwiek, wartej poznania, treści bez odpowiedniej formy. Pod tym względem barok był epoką która równoważyła te dwa aspekty, wielkiej treści nadawano zawsze wielka, wspaniałą i rozbudowaną formę. Problem pojawiał się gdy treść była nieistotna, błaha, a forma pozostawała wielka. Takie sytuacje też miały miejsce - ich zwieńczeniem jest rokoko. Co do muzyki klasycyzmu, to w moim mniemaniu odpowiada ona tak pod względem formy jak i treści współczesnej muzyce pop (oczywiście nie w 100 %)
|
|
Powrót do góry |
|
|
jurgens
Administrator
Dołączył: 19 Lis 2006
Posty: 1634
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Ożarów Maz.
|
Wysłany: Śro 8:47, 06 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Ajcek napisał: |
Abruptio, quaesitio notae, interrogatio, saltus duriusculus, passus duriusculus, suspiratio, itp. Polecam skrypt AM w Gdańsku o muzyce baroku. Tylko ostrzegam, że trzeba czytać ostrożnie, bo autorzy czasami wypisują wręcz niemożliwe bzdury. Ale rozdział o figurach jest ok.
|
Można prosić o jakieś namiary na skrypt?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ajcek
Dołączył: 07 Mar 2006
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kalisz
|
Wysłany: Śro 12:34, 06 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Można prosić o jakieś namiary na skrypt? |
Każda księgarnia muzyczna. Na przykład w Poznaniu na Ratajczaka jest jedna. Skrypt ma ładną czerwoną okładkę z panią grającą na jakimś instrumencie szarpanym.
W środku radzę ominąć rozdział o instrumentarium baroku, bo można wyczytać np. że chalumaux to to samo co szałamaja i inne haniebne brednie.
Natomiast w nowym wydaniu skryptu o renesansie jako ilustracja przedstawiająca consort fletów renesansowych zamieszczone jest... zdjęcie z katalogu Moecka.
Cytat: | A barok epoką przerostu formy nad treścią był... |
To była najbardziej oświecona epoka w dziejach ludzkości. Ludzie posiadali już np. teoretyczną wiedzę jak umieścić satelitę na orbicie okołoziemskiej, wynaleźli mikroskop itp. Natomiast co do przerostu formy nad treścią, to może i bywał, ale nie był naczelną zasadą.
|
|
Powrót do góry |
|
|
jurgens
Administrator
Dołączył: 19 Lis 2006
Posty: 1634
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Ożarów Maz.
|
Wysłany: Śro 12:48, 06 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Ajcek napisał: | Cytat: | Można prosić o jakieś namiary na skrypt? |
Każda księgarnia muzyczna. Na przykład w Poznaniu na Ratajczaka jest jedna. Skrypt ma ładną czerwoną okładkę z panią grającą na jakimś instrumencie szarpanym.
|
Czy dobrze namierzyłem pozycję?
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ajcek
Dołączył: 07 Mar 2006
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kalisz
|
Wysłany: Pon 21:55, 11 Cze 2007 Temat postu: |
|
|
Tak, to ta.
|
|
Powrót do góry |
|
|
matej
Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 14:38, 29 Mar 2008 Temat postu: kilka jakis tam przykłądów.... |
|
|
Słowo, które przedstawione w muzyce jest - słuchając juz kilka lat Bacha (i po dordze kilku innych mistrzów) - moim ulubionymi przykładmi są:
-- Magnificat D-dur BWV 243 - Deposuit potentes
Deposuit potentes de sede et - Strącił władców z tronów a
exaltavit humiles - wywyższył poniżonych
w pierwszym przypadku mamy doczynienia z opadającą linią melodyczną
w drugim - ze wznoszącą się
- czy ma interpretacja jest słuszna??? - czy to moze nadinterpretacja?
-- Geschwinde Geschwinde Ihr Wirbelnden Winde BWV 201 - 11. Pan ist Meister, lasst ihn gehn
w momęcie kiedy tenor "ciągnie" słowo Ohren (uszy) - skrzypce naśladują odgłosy wydawane przez osła (tak dla wyjaśnienia: wg mitologii Midasowi (którey wykonuje tą Arie) , któryś z bogów przyspozył osle uszy za mierne dokonania na polu muzyki
-- Handel - Izrael w Egipicie -
He spake the word, and there came all manner of flies and lice in all quarters.
He spake; and the locusts came without number, and devoured the fruits of the ground
Rzekł, i zjawiło się robactwo, muchy w całym ich kraju. Rzekł, i spadła szarańcza i niezliczone mnóstwo chrząszczy, i zjadły plon ich roli.
- mi w tej cześci oratorium partia skrzypiec kojarzy sie tylko z jednym - z muchami i ich ruchem, brzęczniem -
w twórczości wielkich i tych troche mniej wielkich mozna z całą pewnością doszukać się takich przykładów!!!!
Nad czym bardzo ubolewam?? -ciężko doszukać się takich spraw po 250-300 latach od stworzenia utworu -
może muzyka baroku i przedewszystkim wielkość Bacha ujawnia sie m.in.
dzieki takim chwytom ???
Ostatnio zmieniony przez matej dnia Sob 14:42, 29 Mar 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Raczek
Dołączył: 02 Gru 2006
Posty: 553
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Poznań
|
Wysłany: Sob 14:51, 29 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | -- Magnificat D-dur BWV 243 - Deposuit potentes
Deposuit potentes de sede et - Strącił władców z tronów a
exaltavit humiles - wywyższył poniżonych
w pierwszym przypadku mamy doczynienia z opadającą linią melodyczną
w drugim - ze wznoszącą się
- czy ma interpretacja jest słuszna??? - czy to moze nadinterpretacja? |
Absolutnie słuszna Mamy tu do czynienia z dwiema figurami: katabasis gdy melodia opada i anabasis - w momencie kiedy się wznosi. Przytoczony przez Ciebie fragment często podaje się jako bardzo czytelny przykład zastosowania tych właśnie figur.
Cytat: | nad czym bardzo ubolewam -ciężko doszukać się takich spraw po 250-300 latach od stworzenia utowru |
Zgadza się, choć bardziej wnikliwe słuchanie (podparte analizą zapisu nutowego i przede wszystkim tekstu) otwiera nieco oczy. Dla osoby tak zainteresowanej jak Ty polecam też lekturę, np.: Wiesław Lisiecki "Vademecum muzycznej ars oratoria" (zamieszczone w piśmie "Canor").
|
|
Powrót do góry |
|
|
Manzi
Dołączył: 04 Lis 2008
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: HS
|
Wysłany: Pon 14:11, 10 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
W sąsiednim wątku jakże pięknym konsonansem zabrzmiało uroczyście jedno z moich ulubionych słów„spekulacja”, które bym tu teraz nieco pomiętolił..
Opierając swoją wiedzę o Bachu tylko na polskich tłumaczeniach Schweizera i Zavarskiego, względnie okraszając ją przygodnymi bookletami, bądź radosną twórczością studenckiego pochodzenia, można sobie pływać w błogości swojej nieświadomości i traktować Bacha jak nietykalną marmurową kolumnę. Można sobie wtedy powysnuwać wiele eleganckich teorii, ukrasić Bacha tajemniczością retoryki i symboli matematycznych, ale konfrontacja z faktami bywa na czasami nieco bolesna.
Przy okazji jednym z moich ulubionych przykładów na radosną wizję Schweitzera jest jego mniemanie, jakoby pięć głosów w Mszy h-moll nie starczyło Bachowi do Sanctus, dlatego zaistniała konieczność rozszerzenia do głosów sześciu. Schweizi nie miał chyba jeszcze wtedy pojęcia, że Sanctus nie powstało wtedy, kiedy narodziła się koncepcja Mszy h-moll, czyli w latach 1748/1749 (Schweizer podaje wprawdzie za Spittą wcześniejsze daty), ale dużo wcześniej. Sanctus powstało już w roku 1724 jako SAMODZIELNY utwór (podobnie jak Credo I) i było utworem na na 3 soprany, alt, tenor i bas. Jego umieszczenie w Mszy h-moll nie było efektem wzniosłego traktowania tekstu, ale prozaiczną koniecznością podyktowaną przez słabnący wzrok Bacha.
Oczywiście możemy też słowa Schweitzera traktować w pewnej przenośni, jeśli tylko jest nam tak wygodniej.
Ale wróćmy do rzeczy. Żadne z wielkich dzieł Bacha nie było dziełem oryginalnym, muzyka wszystkich oparta jest na starszych utworach, na ogół kantatach. Poza jedynie Magnificat Es-dur, wszystkie oratoria, małe msze, Pasja wg św Mateusza i Marka, nawet we fragmentach Pasja wg św Jana są parodiami dzieł wcześniejszych (przypominam dla mniej obeznanych - parodia to wykorzystanie starej muzyki z nowym tekstem). Msza h-moll także! Wszystkie części z wyjątkiem „Et incarnatus est” i „Confiteor” (i czterch pierwszych taktów Kyrie I), są parodiami wcześniejszych jego kompozycji. WSZYSTKIE.
Gloria także…
Raczek napisał: | [Bach] czasem stosował środki niesłyszalne lecz mozliwe do wyłowienia w partyturze […], liczące równo 100 taktów Gloria w h-molce)... tak to z Nim było |
Raczek napisał: | Chodziło chyba o oddanie idei Trójcy Świetej jako wielokrotności trójki zwiększonej o jedność (bo Trójca jest jednością)... zalatuje troszkę nadinterpretacją, ale to był barok |
To bardzo odważne stwierdzenie. Na szczęście miałbyś chyba, Raczek, do tego trochę dystansu.
Rozumiem, że Bach komponując Glorię miał tak dopasować długość utworu, żeby wyszło mu te nieśmiertelne 100 taktów? Z podobną koncepcją spotkałem się w starej książce o Mszy h-moll Waltera Blankenburga z 1974 roku. Czy stamtąd to przeczytałeś?
Hm……… więc ja bym się nie zgodził.
Nawet stary Smend nie uważał Glorii za utwór oryginalny. Miał to być według niego jakiś instrumentalny koncert w tonacji C-dur z okresu Köthen. Ciekawe, że hipotetyczna tonacja została oparta na podstawie ominięcia przez obój kilku zaledwie nut…
Jak wygląda spojrzenie na oryginalność Glorii bardziej współcześnie?
Klaus Häfner twierdzi, że pierwowzorem był wstępny chór z zaginionej adwentowej kantaty z roku 1928 do tekstu Picandra - „Mache die Tore weit” Dość odważna koncepcja poparta jest kilkustronicowym dowodem z częściową rekonstrukcją pierwowzoru. Był to utrzymany w tonacji G-dur uroczysty chór z dwoma rogami zamiast trąbek o budowie da capo, z którego do Mszy h-moll weszła jedynie część A i to bez końcowego ritornelu. Alfred Dürr poddaje wprawdzie taką ewentualność w wątpliwość, ale nie zaprzecza, że i sama prozodia, szczegóły kompozycji, jak i wreszcie charakter pisma Bacha świadczą o tym, że Glorię Bach po prostu skądś przepisywał. Czy w związku z tym tak pomanewrował ilością taktów, by mu nagle wyszło równe 100?
Do Mszy h-moll podchodziłbym w ogóle bardzo ostrożnie. Można tam wprawdzie odnaleźć i bogatą retorykę, i odpowiednio tak dopasować liczby, byśmy mieli „słodkie poczucie posiadania ekskluzywnej wiedzy i przynależności do elity wtajemniczonych”. Jeśli tylko ktoś ma czas i ochotę, może się w to z radością pobawić i wiele tego typu odkryć dopasować do własnego poczucia rozumienia muzyki. Ale pod powierzchnią pozornych zależności, kryje się warstwa ukrytych symboli, należąca do poprzednich, w większości zaginionych utworów.
Jedno tylko mogę powiedzieć na pocieszenie. Czy Msza h-moll coś na tym traci? Absolutnie NIC.
A tak już przy okazji jeszcze jedna uwaga.
jurgens napisał: | Raczek napisał: | Trzeba jej jeszcze Lottiego podrzucić... |
Ja gdziesik czytałem, że na bankowo Bach spisywał jakieś kawałki Lottiego. |
Raczek napisał: | Niewykluczone, w końcu Lipsk nie leży aż tak daleko od Drezna (w którym swego czasu przebywał Lotti). Ale czy to było "przepisywanie" to wątpię. Jeśli juz to raczej studiowanie partytur... To z resztą moim zdaniem Bachowi zapisuje sie in plus - potrafił uczyć sie na przykładzie dorobku kompozytorskiego innych.
Panowie dość znacznie róznią się stylem i formami muzycznymi które uprawiali (Lotti - przede wszystkim opery, Bach - broń Boże opery ), więc raczej o przepisywaniu całych kompozycji nie ma mowy. |
A jednak prawda wyglądała trochę inaczej.
Z Antonio Lottim Bach mógł się już zetknąć prawdopodobnie w czasie swojego pobytu w Dreźnie w roku 1717, wtedy kiedy miał się odbyć legendarny pojedynek z Marchandem. Być może jedna za arii opery „L’Ascanio in Alba” z roku 1718 mogła być dla Bacha pierwowzorem do arii „Auf meinen Flügeln sollst du schweben” z kantaty BWV 213.
Ale chyba najistotniejszym dowodem na fascynację Bacha Lottim jest fakt, że PRZEPISAŁ on około 1732-1735 do spółki z jakimś nieznanym kopistą (chyba z jakimś młodym Thomanerem) Mszę g-moll Lottiego. Manuskrypt znajduje się w Staatsbiliothek zu Berlin, Mus. ms. 13161. Pismo Bacha zaczyna się od strony kartki 13, a wcześniejsze pismo kopisty nosi ślady poprawek Bacha. Stąd wniosek, że jednak mu zależało na poprawnej wersji.
Pozdrawiam
Manzelchen
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 14:35, 10 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Zazębiły się tutaj dwa tematy, więc swoje refleksje na temat rozbudowanej wypowiedzi Manziego z wątku o "Glorii" Vivaldiego, kontynuuję tutaj.
Manzi napisał: | W sąsiednim wątku jakże pięknym konsonansem zabrzmiało uroczyście jedno z moich ulubionych słów "spekulacja", które bym tu teraz nieco pomiętolił..
[...]
Można sobie wtedy powysnuwać wiele eleganckich teorii, ukrasić Bacha tajemniczością retoryki i symboli matematycznych, ale konfrontacja z faktami bywa na czasami nieco bolesna. [...] |
Manzi napisał: | Intuicyjnie czuję, że jesteśmy po tej samej stronie barykady... |
Pewnie rzeczywiście dojdziemy do konsensusu w kwestii znaczenia ukrytej symboliki dla słuchowego odbioru dzieła muzycznego
Jednak co do punktu trzeciego („Figury retoryczne”), pozwolę sobie na małą polemikę
Osobiście nie bagatelizowałbym znaczenia retoryki muzycznej w procesie percepcji, zwłaszcza utworów barokowych. Retoryka muzyczna, teoria afektów, były wówczas jednym ze znaczących elementów techniki kompozytorskiej, podobnie jak choćby kontrapunkt. Oczywiście nie oznacza to, że aby odbierać te utwory w pełni świadomie i kompleksowo wymaga się od słuchacza umiejętności klasyfikowania poszczególnych figur, czy znajomości ich łacińskich nazw.
Cała istota teorii afektów sprowadzała się do takiego sterowania percepcją słuchaczy, aby za pomocą określonych tricków zwrócić ich uwagę na te słowa, czy zwroty, które w przekonaniu kompozytora wydały się ważne. Figura retoryczna to taki odpowiednik pogrubienia fragmentu tekstu pisanego, wyszczególnienia najistotniejszych słów (toposów). Raz będzie to zaskakujący skok, innym razem rozbudowany melizmat z wykorzystaniem chromatyki, jeszcze innym chwilowa zmiana metrum, faktury, kilkakrotne powtórzenie motywu... itp., itd.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 14:37, 10 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Dla figur retorycznych istniał jasny, klarowny, dobrze zdefiniowany w ówczesnych podręcznikach do kontrapunktu (np. „Gradus ad Parnassum” Fuxa), punkt odniesienia w postaci stylu Palestrinowskiego. Każdy dysonans, nietypowy skok, przebieg chromatyczny, niestandardowe rozwiązanie, nie mieszczące się w owym stylu było odbierane jako "odchylenie" od normy i jednocześnie zwracało uwagę na szczególne znaczenie toposów, podkreślanych w ten sposób przez kompozytorów.
Ówczesny odbiorca miał inne doświadczenia słuchowe niż my. W tamtych czasach, styl Palestrinowski stanowił "normę" nie tylko dla kompozytorów, ale również dla melomanów wychowanych na tej muzyce ("prima prattica" była obecna w życiu muzycznym do końca wieku XVII, jeśli nie później). Wierzę, że aby dostrzec symboliczne znaczenie pochodu chromatycznego (passus duriusculus) na słowie np. "weinen", zdecydowanie wyróżniającego się z diatonicznego otoczenia, ówczesny lipski mieszczanin nie musiał kończyć konserwatorium:
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 14:38, 10 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
Ponadto, poziom wykształcenia muzycznego ówczesnej arystokracji, bogatego mieszczaństwa i klasy średniej był zdecydowanie wyższy niż obecnie. Oto fragment notki do jednej z płyt, potwierdzający tę tezę:
The practice of music in London society
All the surviving sources from this period, notably the writings of Samuel Pepys and Roger North, testify to the development of the amateur practice of music, the public’s taste for concerts and the theatre, and a genuine musical sensibility in the aristocracy and the middle classes. Pepys writes in his diary for 27 February 1668: ‘...to the King’s House, to see “The Virgin Martyr”... But that which did please me beyond any thing in the whole world was the wind-musique when the angel comes down, which is so sweet that it ravished me... I could not believe that ever any musick hath that real command over the soul of a man as this did upon me: and makes me resolve to practice wind-musique, and to make my wife do the like.’
Teachers of music did not lack for work, and a great many instrumental methods and "lessons" were published. In amateur circles, chamber music was still much performed, but the violin family was now added to the viols, lutes and theorbos, harps, harpsichords and organs which had been the favourite instruments of the previous generation [...]
Anthologies of vocal music were not neglected either: a large number of collections appeared, all bearing enticing titles such as The Pleasant Musical Companion (1686) or The Alamode Musician (1698), and often kitted out with advertising copy like "never before published" and "newest and best songs sung at Court and at the Public Theatre". Most of these collections did indeed feature a wide selection of theatre music, and many amateurs, having seen the play in question, bought the music in order to sing or play the tunes from them at home in the company of friends. [...]
FLORENCE BOLTON & BENJAMIN PERROT
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 14:39, 10 Lis 2008 Temat postu: |
|
|
O rozwiniętym ruchu amatorskiego muzykowania świadczą także o pół wieku wcześniejsze wydania zbiorów pieśni Dowlanda ("The First Booke of Songes" cieszyło się takim wzięciem, że w krótkim czasie doczekało się aż pięciu wydań: 1597, 1600, 1603, 1606, 1613), czy kolekcja "Musical Banquet" skompilowana przez jego syna Roberta. Czterogłosowe pieśni są wydrukowane w taki sposób, aby siedząc przy jednym stoliku można było je wykonywać z jednego egzemplarza nut (partia każdego z głosów jest odwrócona pod innym kątem), w różnych konfiguracjach: jako pieśń solową z towarzyszeniem lutni, duet z lutnią, kwartet z lutnią, kwartet a cappella.
Istnieje zatem duże prawdopodobieństwo, że ogólna wiedza muzyczna i praktyczne umiejętności sprawiały, iż wrażliwość ówczesnych odbiorców np. spektakli operowych czy oratoriów (rekrutujących się przecież spośród arystokracji i średniej klasy mieszczańskiej) na wszelkie niuanse muzyczne była dużo wyższa niż większości dzisiejszych, przypadkowych bywalców sal koncertowych, a zakodowane przez kompozytora zwroty retoryczne nie trafiały w próżnię.
Ucho współczesnego melomana jest "zdemoralizowane" chromatyką Wagnera, witalizmem "Święta wiosny", dodekafonią drugiej szkoły wiedeńskiej, mikrotonowością obecną w nurcie sonorystycznym i aleatorycznym, czy harmoniką jazzową. Wydaje mi się, że przez to nasza wrażliwość na dysonans, harmoniczny zgrzyt, chromatykę uległa zdecydowanemu osłabieniu (wg zasady akomodacji).
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|