|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
jurgens
Administrator
Dołączył: 19 Lis 2006
Posty: 1634
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Ożarów Maz.
|
Wysłany: Sob 11:33, 02 Gru 2006 Temat postu: Śmieszne sytuacje na koncertach |
|
|
Czy zdarzyło Wam się zaobserwować jakieś sytuacje na koncertach, które Was rozbawiły?
Ostatnio byłem na koncercie jako słuchacz, na którym przez cały czas oprócz chóru dźwiękowo udzielali się panowie z kamerami i aparatami. Kamery i aparaty miały ustawione dźwiękowe sygnały które było słychać jak coś w nich było naciskane.
Kamerzysta każdy utwór kończył głośnym "ding-dong", wyłączając kamerę na czas oklasków. Było to na tyle rozpraszające, że przez kilka pierwszych utworach publika nie mogła się zdobyć na oklaski. Wyobraźcie sobie moment utworu, kiedy jeszcze słychać w kościele echo śpiewu przechodzącą w pełną ciszę i głośne "ding-dong" w tym momencie.
Niedaleko też siedział przygłuchy dziadek z aparatem, który przeglądał zrobione zdjęcia i ustawiał coś w menu. Każde naciśnięci było słyszalne jako "ting" "ting" - czasami słychać była wznoszące się "tu-du tu-du tu-du tu" - pewnie oznaczające kasowanie nieudanego zdjęcia, lub coś w ten deseń.
Nagle w czasie wykonywania utworu "Pod okapem śniegu" dziadek wstał, wyszedł na środek kościoła i nacisnął coś na aparacie przygotowują się do zdjęcia. Cyfrowy aparat (wyglądał na taki za 3-4 koła) otworzył się i uniósł flasz z głośnym dźwiękiem "bźźźźźźź" - takim jak na filmach podkłada się gdy czołgi obracją wieżyczką. I w momencie największego piana w utworze usłyszałem "śliach-ciach" - dźwięk migawki aparatu. Oczywiście aparat był cyfrowy więc wszysktie dźwięki były generowane z głośnika, a w tej akustyce kościoła dodatkowo wracał po ułamku sekundy jako echo.
Potem niestety musiałem się schować w ławkach, bo złapała mnie w tej sytuacji taka smiechawka, że nie byłem w stanie dalej słuchać utworu.
I oczywiście na koniec "Pod okapem śniegu" usłyszałem głośnie "ding dong " z wyłączanej kamery.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Wilk
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Słupsk/Poznań
|
Wysłany: Sob 11:46, 02 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
To jest tragiczne.
Pamiętam, jak jakiś czas temu wykonywałem z chórami i orkiestrą Sinfonia Baltica jakąś mszę.
I czasami spoglądałem na kontrabasistę, którem tak się nudziło, że przyjmował różne pozycję do grania. Tam, gdzie te isntrumenty miały dwa dźwięki na krzyż - to się podparł ręką, grał drugą, to ziewał, to szepnął coś do kolegi.
Na próbie to jeszcze komórką się bawił.
|
|
Powrót do góry |
|
|
niola
Dołączył: 27 Lis 2006
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Ożarów Maz.
|
Wysłany: Sob 12:51, 02 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Kilka lat temu byliśmy z mężem w Moskwie w Teatrze Wielkim na balecie "Spartakus". Niektórzy członkowie orkiestry najwyraźniej bardzo się nudzili i starali się uprzyjemnić sobie czas. Gratulowali sobie kolejnych solówek. Szczególnie doceniany był zwykle muzyk grający na instrumentach perkusyjnych (werblach czy innych - nie znam się na tym). Miał niewiele wejść, więc jak już zdażyło mu się coś zagrać, to kłaniał się wszyskim, siedzącym po sąsiedzku, a ci z koli podawali mu dłoń, gratulując serdecznie.
Byli przy tym na tyle widoczni, że w pewnym momencie zamiast oglądać przedstawienie obserwowałam z zaciekawieniem co znowu wymyślą.
Być może nie było to zachowanie godne naśladowania, ale jednak wspominam to z sympatią
|
|
Powrót do góry |
|
|
monia
Administrator
Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 829
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Słubice
|
Wysłany: Sob 13:05, 02 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Dźwięk aparatów cyfrowych, kamer, dzwonki telefonów komórkowych, kichanie, kaszel, wrzask małych dzieci ... to klasyczny repertuar publiczności
Wspomnieliście o zabawnych zachowaniach publiczności i orkiestry, ale nieraz i chóry zachowują się śmiesznie.
Mój chór na przykład. Śpiewając nie widzę tego, ale oglądając nagrania z koncertów zauważyłam parę zabawnych momentów, np. na Rossinim kilku panów z ostatniego rzędu postanowiło sobie podczas długiego solo sopranistki zrobić przerwę, zeszli więc z chóru, a powrócili na czas po głośnym wejściu sopranów (dosłownie w ostatniej sekundzie); a na nagraniu z koncertu noworocznego zauważyłam, że gdy chór stoi w miarę spokojnie to ja i koleżanka zgodnie się kiwamy na boki, po pewnym czasie kiwał się cały chór
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rudy
Dołączył: 15 Lis 2006
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraków / Słupsk
|
Wysłany: Sob 14:44, 02 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
co do kontrabasisty, to ktoś mi kiedyś opowiadał, że na jakimś koncercie kontrabas miał dosłownie jeden dźwięk do zagrania rytmicznie na 1 i 3 chyba, przez cały dłużący się utwór. Kontrabasista był tak znudzony swoją partią, że parę razy ześlizgnął mu się kontrabas na ziemię
Co do tego kichania, to nie tylko widzowie mają to w repertuarze. U nas w chórze na jednym nagraniu (co prawda nie jakimś wielkim koncertowym, ale zawsze), w przerwie między utworami chyba cały chór kaszlał (kościół Św. Piotra i Pawła w Krakowie półtora roku temu)
W wielkich koncertach to w ogóle różne ciekawe rzeczy dzieją się za kulisami, ale nie tylko. Schodzenie chórzystów z ostatnich miejsc na praktykablach też nie jest niczym specjalnym Ale co się dziwić. Ciężko tak długo stać Popularne są również różne niespodziewane aranżacje gestykularne co do utworów o co ciekawszym tekście (Aniele stój, ty jesteś przecież mój, oddaję siebie i wszystko, w prostocie chcę, na dobre i bez łez, być zawsze twoim, tak blisko - do każdego słowa był inny gest ). W końcu kto to widzi z widowni, jak w chórze stoi 200-250 osób
Ze śmieszniejszych, choć nie koniecznie przyjemnych, sytuacji wspominam, gdy na koncercie dla publiczności lokalnej (nie konkursowym) w okolicach Barczewa, w pewnym momencie gdy cały chór ma jedną część utworu pianissimo possibile, dwa barytony nagle, zamiast powtórzyć kawałek jeszcze raz, wchodzą dalej ze swoim forte Z jednej strony brało mnie wtedy na śmiech, z drugiej trzeba było śpiewać dalej
|
|
Powrót do góry |
|
|
niola
Dołączył: 27 Lis 2006
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Ożarów Maz.
|
Wysłany: Sob 15:01, 02 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
odnośnie błędnych wejść to nigdy nie zapomnę, jak w poprzednim chórze nasz dyrygent uparcie w repertuarze koncertowym zamieszczał kanony. Nigdy nie chciał ustalać, który głos po którym wchodzi i w którym miejscu (uważał to za brak profesjonalizmu). Tak więc podczas koncertu improwizował i dyrygował tak jak mu się w danej chwili podobało. Nie trudno sobie wyobrazić, że było to dosyć trudne i stresujące przedsięwzięcie, tym bardziej, że dyrygent nie stosował identycznej gestykulacji. W tej dziedzinie również często kierował się nastrojem.
Tak więc podczas kocertu często bywało, że na podany znak, zamiast altów wchodziły basy, lub zamiast sopranów wchodziły tenory lub oba głosy jednocześnie. Zdarzało się również, że na skutek nieporozumienia żaden głos nie wchodził i jeden głos śpiewał cały kanon unisono.
Taki występ był mocno stresujący, choć po koncercie było co wspominać i mogliśmy się setnie uśmiać
|
|
Powrót do góry |
|
|
jurgens
Administrator
Dołączył: 19 Lis 2006
Posty: 1634
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Ożarów Maz.
|
Wysłany: Sob 15:15, 02 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Rudy napisał: | Co do tego kichania, to nie tylko widzowie mają to w repertuarze. U nas w chórze na jednym nagraniu (co prawda nie jakimś wielkim koncertowym, ale zawsze), w przerwie między utworami chyba cały chór kaszlał (kościół Św. Piotra i Pawła w Krakowie półtora roku temu)
|
Jestem ciekaw czy ktoś skomponuje kiedyś utwór na kaszel i chrząkania. Mogło by to być całkiem śmieszne, kiedy chór ma spiewać i zaczyna pokasływać, odchrząkiwać itd itp. i to się układa w jakiś utworek. Do tego można by dołożyć próby dostrajania głosów - na dyrygenta i chór - takie pomrukiwania jak przed utworem.
Rudy napisał: |
gdy na koncercie dla publiczności lokalnej (nie konkursowym) w okolicach Barczewa |
Kiedyś śpiewaliśmy w sanktuarium Matki Boskiej w Gietrzwałdzie (czy jakoś tak) właśnie przy okazji konkursu w Barczewie. Proszę sobie wyobrazić klimat - sanktuarium Maryjne, chór który ma śpiewać - protestancki ("nigdy noga heretyka ..."), kościół wypełniony po brzegi moherowymi beretami. Tak więc zaczynamy śpiewać. Nagle przy 3 czy 4 utworze wchodzi jakiś chyba szef tej moherowej wycieczki (to chyba była jakaś pielgrzymka i musieli jechać dalej) i daje jakieś znaki. I cały kościół wstaje i wychodzi. Praktycznie zostaliśmy sami.
Teraz ta cała sytuacja wydaje mi się arcykomiczna, ale wtedy był bardzo ciężki moment, bo jak się śpiewa do uciekającej publiczności... Jakoś głos wydobywać się z gardła nie chce.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rudy
Dołączył: 15 Lis 2006
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kraków / Słupsk
|
Wysłany: Sob 15:36, 02 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
A teraz mi się przypomniała jeszcze jedna sytuacja "z czasów Barczewa" .
Oprócz tego właśnie koncertu nie mieliśmy śpiewać nigdzie więcej oprócz oczywiście przesłuchań konkursowych i... pewnego razu nagle się dowiadujemy, że mamy śpiewać w Sanktuarium w Świętej Lipce, bo jeden chór nie jest w stanie się pojawić na planowanym koncercie (chór z Rosji , więc od razu poszły spekulacje czemu nie mogą śpiewać ). Błyskawicznie, bo w 30 minut jesteśmy już gotowi do wyjazdu. Po chyba niecałej godzinie jesteśmy na miejscu i co się okazuje... dyrektor tego miejsca, ma do nas wielkie pretensje, że jesteśmy spóźnieni i ma jeszcze jakieś inne problemy w stosunku do naszego chóru. Wtedy Maestro zdecydował, że nie będziemy śpiewać, bo zresztą i tak nie ma warunków, wszędzie łażą jakieś pielgrzymki i nie sposób się skoncentrować. Nie zaśpiewaliśmy. Wtedy czułem jakieś takie zażenowanie, ale teraz to się śmieję z tego wszystkiego. Po prostu parodia, cyrk
|
|
Powrót do góry |
|
|
scarabbeo
Dołączył: 08 Maj 2006
Posty: 189
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Słupsk/Poznań
|
Wysłany: Sob 17:02, 02 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
co do kichnieć:
Kiedyś śpiewaliśmy na ślubie. W utworze było solo sopranów, potem pauza, i potem wejście całego chóru. I na tej własnie pauzie jeden ministrant naprawde bardzo głośno kichnął (i to tak klasycznie: aaa-psik! ) Oczywiście większość chóru dostała na tej pauzie głupawki i cała reszta utworu zaśpiewana była taką ekhem, nowatorską emisją i nawet jak komuś się udało jakoś opanować, to i tak kolejnu wybuch śmiechy obok niweczył całe wysiłki
całe szczęście był to ślub koleżanki, więc nikt do nas pretensji nie miał
|
|
Powrót do góry |
|
|
monia
Administrator
Dołączył: 13 Lut 2006
Posty: 829
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Słubice
|
Wysłany: Sob 19:50, 02 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
jurgens napisał: |
Jestem ciekaw czy ktoś skomponuje kiedyś utwór na kaszel i chrząkania. Mogło by to być całkiem śmieszne, kiedy chór ma spiewać i zaczyna pokasływać, odchrząkiwać itd itp. i to się układa w jakiś utworek. Do tego można by dołożyć próby dostrajania głosów - na dyrygenta i chór - takie pomrukiwania jak przed utworem. |
Taki utwór mój chór ma swoim repertuarze - to "Musica Nordica" Henryka Czyżewskiego, gdzie dyrygent podaje dźwięki chórowi (jakiś prosty akord), chór fałszuje ("przypadkiem"), dyrygent podaje dźwięki po raz drugi, chór znów fałszuje, dyrygent zrezygnowany odchodzi, chór zaczyna "śpiewać" (do słów "ssssss", "żżżż", "źźź", "szzzzz", mlaskania, kukania, "ćwierkania"...), powraca dyrygent i dyryguje "tym czymś" - muzycznie może wielkiej wartości w klasycznym znaczeniu nie ma, ale efekt występu jest zawsze świetny
jurgens napisał: | I cały kościół wstaje i wychodzi. Praktycznie zostaliśmy sami. |
To z kolei przypomniało mi inną sytuację - mieliśmy koncert w Poczdamie, a po koncercie wybraliśmy się na zwiedzanie miasta, dopadliśmy jakąś pustą katedrę, weszliśmy i zaczęliśmy sobie śpiewać po cichu. Osoby, które wchodziły przystawały na moment i przysłuchiwały się nam, z czasem zebrała się pewna publiczność. Musieliśmy sie już jednak zbierać do wyjazdu, więc po prostu zebraliśmy się i wyszliśmy, ludzie patrzeli na nas nieco zdziwieni tym nagłym urwaniem koncertu...
Ach, i jeszcze jedna sytuacja (wspomnienia chodzą stadami ) - w Legnicy podczas koncertu plenerowego podszedł do nas starszy pan, długo z rozanieloną miną przysłuchiwał się naszemu występowi, po czym na koniec skwitował je krótką oceną - nie chóru, ale jednej z sopranistek - "Ta to ma warunki [tu był akcent i wymowne spojrzenie na sopranistkę] do śpiewania! Ma czym pooddychać!"
|
|
Powrót do góry |
|
|
Askapika
Dołączył: 18 Gru 2006
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Zabrze
|
Wysłany: Pon 20:54, 18 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Panienki zgodnie wystroiły się w pantofelki na obcasach na długi koncert . W czasie koncertu kolejno ubywało im wzrostu (wyłaziły z obuwia i stawały obok - długie bardzo spódnice i orkiestra zasłaniała wszystko) Koniec koncertu, zaczynają się oklaski i trzeba zbierać się do wyjścia - kobiece rzędy nagle się uniosły
Zamiast kichania mamy w zespole koleżankę o wiele mówiącej ksywie Czkawka - zwykle ma solówki w pauzach:)))
Raz się nam zespół w połowie złożył jak domino - były przerwy w praktykablach i jedna koleżanka nie zauważyła
No a raz dwa szczepione ciałami wielkie komary - nie wiem co robiły ale wyglądało to nad wyraz namiętnie - latały sporą część koncertu nad głową dyrygentki. Dawno tak wysoko nie trzymaliśmy nut:) A trzęśliśmy się pewnie z zimna
|
|
Powrót do góry |
|
|
scarabbeo
Dołączył: 08 Maj 2006
Posty: 189
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Słupsk/Poznań
|
Wysłany: Wto 10:26, 19 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Askapika napisał: | Panienki zgodnie wystroiły się w pantofelki na obcasach na długi koncert . W czasie koncertu kolejno ubywało im wzrostu (wyłaziły z obuwia i stawały obok - długie bardzo spódnice i orkiestra zasłaniała wszystko) Koniec koncertu, zaczynają się oklaski i trzeba zbierać się do wyjścia - kobiece rzędy nagle się uniosły |
w moim chórze licealnym to była częsta praktyka Teraz niestety suknie ciut przykrótkie mamy
Pamiętam jak raz podczas jakiegoś mniejszego koncertu, kiedy już pozdejmowałyśmy buty, jednej koleżance zrobiło się słabo i poszła gdzieś usiąść. No i butów zapomniała trochę to trwało, żeby się dziewczyny 'poskładały' w normalny rząd, więc przez przez chwilę (dłuższą!) miałyśmy rządz jednym miejscem zarezerwowanym
a motyw z komarami - świetny
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alicja
Dołączył: 30 Lis 2006
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Poznań
|
Wysłany: Wto 17:37, 19 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
A zdarzyło się komuś wejść na scenę i śpiewać na koncercie zupełnie bez butów, na boso? Jedna z moich dziewczyn nie zabrała z domu butów i śpiewała podczas międzynarodowego konkursu (LLangollen w Walii) w samych czarnych rajstopach. Nikt nie spostrzegł...
|
|
Powrót do góry |
|
|
smutek
Administrator
Dołączył: 14 Lut 2006
Posty: 1418
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Włocławek
|
Wysłany: Wto 22:25, 19 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
a mi podczas śpiewania w kościele spadły spodnie
|
|
Powrót do góry |
|
|
Wilk
Dołączył: 26 Kwi 2006
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Słupsk/Poznań
|
Wysłany: Wto 22:32, 19 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Ciekawie to musiało wyglądać.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|