|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
karen
Dołączył: 20 Cze 2007
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 8:18, 04 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
ojej, Ajcek, ale krytyka - widać, ze znasz problem od podszewki. niestety, jest wiele takich chórów i zespołów, którzy patrzą na innych i krytykują porwanie się na zbyt trudne utwory, a sami robią to samo
i marazm trwa...znam przypadek, gdzie dyrygent jest wręcz bezsilny i choćby chciał, to reszta go zaraz "wyprostuje" że przecież nie jesteśmy profesjonalstami i nie będziemy sobie żył wypruwać, a próby powinny mieć takze charakter towarzyski itp.itd. i dyrygentowi zaczyna także wisieć...
a swoją drogą: nie zeszliśmy lekko z tematu??
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
anabelle
Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 395
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: UAM, Akademia Muzyczna, Poznań
|
Wysłany: Śro 11:23, 04 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
karen napisał: | a swoją drogą: nie zeszliśmy lekko z tematu?? |
Karen, a nawet jeśli?
Ajcek! No bomba po prostu! Gdyby wszystko to, co zawarłeś w poscie nie było smutne aż do bólu przez bycie prawdziwym, pewnie śmiałabym się do rozpuku.
Jeśli chodzi o gwiazdorstwo, to zagraża ono chyba wszystkim chórom, które kiedyś zostały dzieś wyróżnione. Znowy jednak bardzo dużo zależy od dyrygenta. Rozmawiałam ostatnio na ten temat z pewnym znajomym. Jeżeli sam dyrygent ma świadomość, że obecny poziom chóru zależy od obecnego składu, który za chwilę może się zmienić, to nie będzi zadzierał nosa i mówił, że jest najlepszy. Bo za rok może okazać się np. na tym samym konkursie, że wcale tak nie jest. Mówiąc krótko: POKORA.
Jeśli maestro nie "gwiazduje", to i chór pewnie nie będzie, a jak zacznie, to dobry dyrygent powinien coś z tym zrobić.
|
|
Powrót do góry |
|
|
jadwon
Dołączył: 28 Sty 2007
Posty: 719
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 11:51, 04 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Ajcek:) Muchas gratias por todo:)
|
|
Powrót do góry |
|
|
karen
Dołączył: 20 Cze 2007
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 16:06, 04 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
w zasadzie, to chyba wszystkie chóralne bolączki sprowadzają się do jednego problemu: ktoś zapomniał, że w tej zabawie chodzi o śpiewanie...
i to jest smutne
|
|
Powrót do góry |
|
|
joannagk
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Czw 18:40, 05 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
No to niezłą wymianę wypowiedzi wywołałam.
Nie znam chóru, nie słyszałam, nie wiem kto zacz
Przyczepiłam się tylko do kategoryczności wypowiedzi. Jeśli jest tak jak piszecie, to w porządku - kategoryczność najprawdopodobniej słuszna.
Jestem jak najbardziej wyznawczynią teorii, że jaki dyrygent - taki chór. Chórzyści są zazwyczaj najmniej winni słabego poziomu chóru, bo to właśnie dyrygent powinien:
- dbać o wysoki poziom artystyczny
- tak prowadzić próby, by miał z kim pracować
- tak dobierać skład zespołu, by były efekty
- pilnować atmosfery, dyscypliny, atrakcyjności i wszystkich pozornie przeciwstawnych sobie elementów
- wychowywać w prawdziwej pokorze w stosunku do Sztuki
- pamiętać, że nic nie powinno "wystawać" powyżej Muzyki
- itd. itd.
Spełnienie tych wszystkich warunków jest prawdziwą sztuką. Chwała, że są tacy dyrygenci.
Moje oburzenie dotyczące charakteru wypowiedzi wynikało z refleksji nad charakterystyką oceny chórów przez chórzystów lub dyrygentów innych chórów.
Najczęściej jest to poszukiwanie błędów i niedoskonałości. Bardzo rzadko szuka się dobrych elementów. Rzadko słyszy się pozytywne opinie, nawet w stosunku do niezłych zespołów. Taka nasza narodowa charakterystyka.
Najcenniejsza i najlepsza jest krytyka podkreślająca zarówno elementy pozytywne jak i negatywne.
W czasie ostatnich obrad nieoficjalnego legnickiego jury bardzo mało mówiono o dobrych elementach występów chórów, a skupiono się głównie na niedoskonałościach, czasem bardzo mocno się skupiano, nawet z pewną jadowitością.
W konfrontacji z oficjalnym jury uderzyło mnie to, że jury złożony ze znakomitych chórmistrzów więcej mówiło o dobrych elementach występów chórów.
A jeśli chodzi o kompleksy, to mam - oczywiście - całe stado.
A rzekome kółko wzajemnej adoracji z Alicją, to naprawdę nie lada wyróżnienie ... dla mnie nie zamierzam się wypierać i mówić, że mi nie potrzebne. Dobre słowa od takich fachowców dodają "kopa" do pracy, choć wiem dobrze, że nie pomogą, gdy w kreowanej muzyce nie ma Muzyki
|
|
Powrót do góry |
|
|
marianek
Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 504
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Włodawa
|
Wysłany: Czw 18:53, 05 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Raczek napisał: | znam taki jeden przykład, gdzie dyrygent chóru (człowiek z wielkimi zasługami dla muzyki polskiej, wspaniały dyrygent) jest przekonany o nieustającej świetności swojego zespołu mimo, że swietność ta przeminęła wraz z młodością dyrygenta jakieś 30 lat temu... | Wprawdzie nie ten dział, ale w tym momencie przypomina mi się dowcip. Zwierzęta grają w karty. Lew mówi: Ja nie będę mówił, kto tu oszukuje, ale jak dam w ten rudy łeb...
Ostatnio zmieniony przez marianek dnia Czw 19:14, 05 Lip 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
marianek
Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 504
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Włodawa
|
Wysłany: Czw 19:07, 05 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
joannagk napisał: | właśnie dyrygent powinien:
- dbać o wysoki poziom artystyczny
- tak prowadzić próby, by miał z kim pracować
- tak dobierać skład zespołu, by były efekty
- pilnować atmosfery, dyscypliny, atrakcyjności i wszystkich pozornie przeciwstawnych sobie elementów
- wychowywać w prawdziwej pokorze w stosunku do Sztuki
- pamiętać, że nic nie powinno "wystawać" powyżej Muzyki
- itd. itd.
Spełnienie tych wszystkich warunków jest prawdziwą sztuką. | Święta prawda, tylko że nie wszyscy dyrygenci mają taki dar czy charyzmat. Pozostaje w związku z tym pytanie: Co zrobić z chórami o niższym poziomie? Zlikwidować? Mam na myśli np. chóry parafialne. Przecież z nich wiele osób trafia do chórów akademickich (z mego - bardzo dużo). Rozumiem, że poniżej pewnego poziomu nie można zejść. Gdzie jest jednak granica?
Omawiany tu chór znam, słyszałem. Oceny moim zdaniem sformułowane są zbyt ostro.
|
|
Powrót do góry |
|
|
jurgens
Administrator
Dołączył: 19 Lis 2006
Posty: 1634
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Ożarów Maz.
|
Wysłany: Czw 19:39, 05 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Bez chórów o niższym poziomie nie ma skąd brać chórzystów do chórów lepszych. Jeśli ma być ekstraklasa to i potrzebna jest okręgówka.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Czw 22:51, 05 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
karen napisał: | w zasadzie, to chyba wszystkie chóralne bolączki sprowadzają się do jednego problemu: ktoś zapomniał, że w tej zabawie chodzi o śpiewanie...
i to jest smutne |
No właśnie Karen... chodzi o śpiewanie, a ściślej o czerpanie przyjemności z uprawiania muzyki, wychowywanie poprzez muzykę, poszerzanie horyzontów estetycznych, kształtowanie bardziej wyrafinowanych gustów i poznawanie muzyki innej niż ta, którą atakują nas na okrągło media.
Uprawianie muzyki nie jest tożsame ze sportowym współzawodnictwem. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem wszelkich konkursów muzycznych (w tym także chóralnych) i jakichś sztucznych podziałów na "superligę" i "okręgówki". Wiadomo, że są lepsze i gorsze chóry (wszystkie równie cenne!), co wynika z wielu uwarunkowań. Nie jest to jedynie kwestia fachowości dyrygenta. Nie zawsze (a raczej niezwykle rzadko) ma on komfort "wybrzydzania" w doborze obsady i możliwość swobodnego wyboru "spośród tysięcy chętnych" do śpiewania tenorów tych pięciu czy sześciu geniuszy ze świetnymi głosami i słuchem absolutnym. Najczęściej ma on do czynienia z chórzystami o bardzo zróżnicowanym poziomie zaawansowania, a na dodatek musi liczyć się z nieustanną rotacją składu. Ledwie podszkoli emisyjnie jakąś grupkę i może sobie pozwolić na bardziej ambitny repertuar, a tu 1/3 kończy gimnazjum czy liceum i ucieka do innych szkół, innych chórów i wszystko trzeba zaczynać od początku.
Dla mnie najważniejszą cechą dyrygenta chóralnego jest umiejętność wykreowania przyjaznej atmosfery w zespole, zaszczepienia w ludziach miłości do muzyki i radości z zespołowego śpiewania, a największym sukcesem, gdy taki chórzysta z własnej nie przymuszonej woli sięgnie od czasu do czasu choćby po nagranie "Całonocnego czuwania" Rachmaninowa. Każdy zespół, w zależności od swoich umiejętności, ma różne ambicje, różne potrzeby, różne oczekiwania repertuarowe. Jedni będą czerpać radość z zaśpiewania w dwugłosie kanonu "Panie Janie", inni z nagrania świetnej płyty z motetami Bacha. Ważne jednak, aby i jedni i drudzy tę radość czerpali.
Jako meloman, mam możliwość wyboru. Wiadomo, że nie wybiorę złych interpretacji skoro mam w zanadrzu dużo lepsze. Zawsze można odpuścić sobie występ chóru chłopięco-męskiego w południowej Wielkopolsce i wybrać się na koncert The Monteverdi Choir, czy sięgnąć po jakieś fajne nagrania. Nie odmawiam jednak ludziom prawa do uprawiania muzyki tylko z tego powodu, że fałszują, czy nie potrafią prawidłowo emitować dźwięków.
Jeśli chóry czy dyrygenci zadzierają wysoko głowy niemiłosiernie katując przy tym wykonywaną przez siebie muzykę, to... fajnie Nie odbierajmy im dobrego samopoczucia kąśliwymi krytykami, nie zabierajmy tych ulotnych chwil poczucia satysfakcji. Bardzo często można tym sposobem więcej zepsuć niż naprawić. Samokrytyki nie można nauczyć a ignorancja jest błogosławieństwem...
|
|
Powrót do góry |
|
|
marianek
Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 504
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Włodawa
|
Wysłany: Czw 23:01, 05 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Jestem tego samego zdania, tylko nie umiałem tego tak ładnie wyrazić. Dziękuję!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ajcek
Dołączył: 07 Mar 2006
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Kalisz
|
Wysłany: Pią 10:43, 06 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Jeśli chóry czy dyrygenci zadzierają wysoko głowy niemiłosiernie katując przy tym wykonywaną przez siebie muzykę, to... fajnie Nie odbierajmy im dobrego samopoczucia kąśliwymi krytykami, nie zabierajmy tych ulotnych chwil poczucia satysfakcji. Bardzo często można tym sposobem więcej zepsuć niż naprawić. Samokrytyki nie można nauczyć a ignorancja jest błogosławieństwem... |
Sądzę że mimo wszystko większość chórzystów chciałaby wykonywać muzykę dobrze. Natomiast niektórzy drygenci utwierdzają ich w przekonaniu, że robią to dobrze, a w rzeczywistości robią to źle. Dlatego wartoby uświadamiać takich ludzi, żeby albo wykonywali ją albo dobrze albo źle, ale przynajmniej ze świadomością tego, że robią to źle.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Raczek
Dołączył: 02 Gru 2006
Posty: 553
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Poznań
|
Wysłany: Pią 10:47, 06 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Osobiście uważam, że nie wskazując ludziom błędów jakie popełniają krzywdzimy ich... nie dajemy możliwości poprawy. To, w jaki sposób należy oceniać żeby dało to pozytywny skutek a nie jedynie pozostawiło niesmak, to juz zupełnie inna kwestia.
|
|
Powrót do góry |
|
|
jurgens
Administrator
Dołączył: 19 Lis 2006
Posty: 1634
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Ożarów Maz.
|
Wysłany: Pią 10:58, 06 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
To w dużej mierze zależy od tego jaki jest cel w danym momencie. Czy jest fun ze śpiewania i obecny poziom odpowiada, czy np. zespół chce się rozwijać i poszukuje drogi rozwoju.
|
|
Powrót do góry |
|
|
anabelle
Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 395
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: UAM, Akademia Muzyczna, Poznań
|
Wysłany: Pią 16:06, 06 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Raczek napisał: | Osobiście uważam, że nie wskazując ludziom błędów jakie popełniają krzywdzimy ich... nie dajemy możliwości poprawy. To, w jaki sposób należy oceniać żeby dało to pozytywny skutek a nie jedynie pozostawiło niesmak, to juz zupełnie inna kwestia. |
Ale, niestety, są ludzie, którzy nie perzyjmują krytyki, obrażają się na każde zdanie oceniające. Znam kilku takich.
Nie twierdzę też, że skoro dyrygent nie przebiera w chórzystach, jak w ulęgałkach ma rozwiązać chór i zająć się uprawą ogródka. Uważam, że w takim przypadku powinien zadbać o dyscyplinę, której na tym występie nie było.
I ta jego butna mina ! To było najgorsze.
I myślę, że czasem można nauczyć samokrytyki. Ponoć wszystko to, co mówimy dociera jakoś do adresata. Może sięc wróci do domu i zacznie myśleć nad tym co by można naprawić w swoim "stadku".
Ale nie sposób nie zgodzić się z twierdzeniem, że i takie chóry być muszą - wiemy czego się wystrzegać jak ognia piekielnego
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Sob 17:32, 07 Lip 2007 Temat postu: |
|
|
Ja widzę to tak:
1. Jeśli zarówno chórzyści, jak i dyrygent nie zauważają błędów intonacyjnych, to trzeba skonstatować brak odpowiednich predyspozycji słuchowych, których nie naprawią żadne krytyki i porady (choćby były wyrażane z jak najszczerszymi intencjami). Nawet u takich osób można do pewnego stopnia poprawić słyszenie, ale w wieloletnim i żmudnym procesie kształcenia. Kto ma tego dopilnować? Dyrygent, który przeszedł całą tę drogę szkolnictwa muzycznego (jak widać w jego przypadku nie pomogło) i nie wiadomo jakim cudem uzyskał dyplom akademicki w dziedzinie chórmistrzostwa?
Jeśli uważają, że osiągnęli szczyty swoich możliwości i mają z tego powodu "fun" (jak mówi Jurgens ) dajmy się im tym nacieszyć
2. Jeśli dyrygent, mimo dobrej miny do złej gry, słyszy owe niedociągnięcia może "udawać Greka" po to, by nie zniechęcać swoich chórzystów i zmotywować ich do dalszej pracy poczuciem zaliczenia "udanego" występu (ot, takie psychologiczne sztuczki ). Wówczas nasze uwagi typu: "śpiewacie nieczysto, z kiepską emisją, amuzykalnie, w ogóle nie frazujecie, kiepska dykcja" niewiele pomogą dyrygentowi a mogą osłabić jego autorytet wśród chórzystów, co z pewnością nie wpłynie dobrze na dalszą współpracę i rozwój chóru.
3. Jeśli i dyrygent i chórzyści, zdając sobie sprawę z tego co naknocili, "odstawiają teatr" w stylu KWS (Kolejny Wielki Sukces ), to... zachowują się w pełni profesjonalnie! Nie należy zwieszać głów, machać rękami, robić kwaśnych min i cmokać ze zniechęceniem po nieudanym występie. Trzeba się uśmiechnąć choćby z szacunku dla publiczności, której część, ta niezbyt wyrobiona muzycznie, być może wcale nie zauważyła naszych pomyłek i swoim występem sprawiliśmy paru osobom trochę przyjemności. Ponadto, jeśli koncert był biletowany trzeba pamiętać, że nikt nie lubi płacić za buble. Może to trochę wątpliwe moralnie, ale takie są nieubłagane prawa show-biznesu. Oczywiście, jak we wszystkim, nie należy przesadzać, bo narazimy się na śmieszność lub antypatyczne reakcje ze strony tych bardziej wyrobionych. Wystarczy pozostawienie publiki ze świadomością, że daliśmy z siebie wszystko, a to co robimy, robimy z wielką przyjemnością, pasją i zaangażowaniem. Jeśli coś nie wyszło - trudno, ludzka rzecz - następnym razem będzie lepiej, bo doskonale wiemy co jest źle i jak to poprawić, i... żadne opinie ludzi z zewnątrz nie są nam potrzebne.
4. Konstruktywna krytyka występu ma zatem sens jedynie wówczas, gdy dyrygent nie jest pewien efektów swojej pracy i "reaguje normalnie" tzn. po prostu sam poprosi nas o wyrażenie szczerej i fachowej opinii z uwzględnieniem zarówno plusów, jak i minusów. Jeśli nie reaguje normalnie - jest zwykłym bufonem i można mu utrzeć nosa jedynie dla własnej satysfakcji, a nie z jakichś czystych pobudek, mających na celu dobro prowadzonego przez niego zespołu.
Warto także zapamiętać słynny aforyzm Jana Sztaudyngera:
"Eunuch i krytyk z jednej są parafii,
obaj wiedzą jak, żaden nie potrafi".
Wcale nie twierdzę, że jest tak w Waszym przypadku, ale istnieje pewna grupa osób, które czerpią dziką satysfakcję z krytykowania i dołowania innych, choć sami nie byliby w stanie zrobić tego lepiej. Słyszałem o pewnym małżeństwie, które wymyśliło sobie oryginalne hobby polegające na tym, że objeżdżali całą Polskę, uczestnicząc jako tzw. wolni słuchacze w obronach prac doktorskich, i za punkt honoru stawiali sobie zdruzgotanie kandydatów zadawaniem podchwytliwych pytań o bardzo szczegółowe zagadnienia (luźno powiązane z tematem pracy) wyszperane po drodze w specjalistycznych podręcznikach. Zyskali tym pewną "sławę" w środowisku, ale... sami nigdy nie zdobyli się na to, by spłodzić własne dysertacje.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|